Może najpierw się przedstawię i w skrócie opowiem swoją historię dla przypomnienia.
Przyszłam do Was NIESTETY już po pierwszej operacji (histerektomia), a przed drugą - szukałam wiadomości o krwiakach w powłokach brzusznych i tak trafiłam do Syrenkowa


Mam na imię Kasia, mam 35 lat i trzy córki (13, 11, 6 lat), od 24 roku życia walczę z chorobą Gravesa - Basedowa (nadczynność tarczycy), obecnie jestem po jodzie radioaktywnym i leczę niedoczynność ( niestety moja tarczyca kompletnie chyba nie pracuje, bo bywało, że przy minimalnej dawce leków TSH skakało mi do 100

W zeszłym roku zgłosiłam się do lekarza na coroczną wizytę kontrolną i poskarżyłam się na coraz bardziej dokuczliwe bóle rozpoczynające się od owulacji, a kończące się na początku miesiączki.


USG wykazało powiększoną macicę, wyglądającą jak szwajcarski ser, niejednorodną. Jajniki w porządku. Cytologia i hp po abrazji były ok.
W kwietniu zeszłego roku usunięto mi macicę - 17. 04. 2012.

Powodem było podejrzenie adenomiozy - gruczolistości wewnętrznej


Macica została wycięta razem z szyjką, co nie było w planach, ale niestety szyjka była przyrośnięta do pęcherza i lekarz nie dał rady jej uwolnić. Zrosty, zrosty, zrosty poganiały...
Okazało się jednak, że to nie była adenomioza, tylko mnóstwo małych i trochę większych mięśniaczków.

(Może gdyby ktokolwiek zlecił mi w tamtym czasie zbadanie CA-125, wcale by do operacji nie doszło... Podobno wynik jest podwyższony przy endometriozie. No, ale mądry Polak po szkodzie)
Potem było tylko gorzej, problemy z pęcherzem, przedłużające się krwawienia z pochwy, no i kolejna operacja - ewakuacja krwiaka (6cm) z załamka Retziusa, a po niej ciągnące się w nieskończoność wycieki wydzieliny ropnej z miejsca po drenie.

Nie żałuję wycięcia macicy, bo jednak obfitsze miesiączki ze skrzepami, też potrafią dać popalić, ale...







Boli mnie teraz tylko w jednym boku, lewym. Promieniuje głównie do nogi. Ból jest tak upierdliwy, że ledwo żyję jak przychodzi i boję się kolejnego miesiąca. Jest jeden pozytyw całej tej sytuacji, wiem kiedy owuluję


Udałam się na wizytę kontrolną. Z drobnym dwumiesięcznym opóźnieniem, ale to wszystko przez strach.

Opowiedziałam co mi dolega, doktor zrobił USG, zajrzał do pochwy - powiedział, że wszystko jest ok, że jajniki wyglądają bardzo dobrze, że nie ma śladu po krwiaku i że wszystko się dobrze zagoiło.
A dolega mi..... werble.... PMS


Dostałam Olfen, Nospę i Cyclodynon na regulację cyklu





Olfen i Nospę biorę tylko gdy boli i faktycznie bóle były bardziej do zniesienia, ale się niezaprzeczalnie pojawiały.

Jeżeli chodzi o PMS... Hmmmmmm... Już sama nie wiem. Nie mam typowego zespołu napięcia przedmiesiączkowego, nie mam w tym czasie zmiennych nastrojów, bywam lekko nerwowa, ale zazwyczaj mam ku temu powody. Zmęczona jestem prawie zawsze

Resztka mojego narządu rodnego jest w normie. Czy powinnam szukać rozwiązania swoich problemów u innego specjalisty? Czy czekać, brać te pigułki z NIEPOKALANKA MNISIEGO (fajną ma nazwę ziółko, co nie?) i się obserwować?
Nie mogę żyć z tym cholernym bólem! Jest K O S Z M A R EM mojego życia!

I jeszcze dwie sprawy.

Mój pęcherz nie wrócił do normy po operacji i pewnie już nie wróci. Odczuwam czasami ból jak kończę siusiać i wstaję w nocy, żeby opróżnić pęcherz, bo nie wytrzymałabym do rana - przed operacją nie miałam z tym problemów, spokojnie doczekiwałam nawet godziny 10. Parcie na pęcherz też nie jest takie jak przed operacją. Jest nijakie



Ze strony pochwy odczuwam niewielki dyskomfort. Ciężko mi to uczucie nazwać. Nie piecze, nie boli, drażni.

Dzięki za "wysłuchanie"


Miłej nocy życzę.
Pozdrawiam i buziaki przesyłam
