Witajcie Kochane! Bardzo zależało mi na tym, by kolejny post napisać w lipcu. W lipcu wszystko się zaczęło. Równo rok temu miałam operacje.
,,Na linie nad przepaścią tańcz, aż w jedną, krótką chwilę pojmiesz po co żyjesz". Tyle przeżyłam! Dzisiaj, tu i teraz wymazuję wszystko co było złe z mojej pamięci a zatrzymuję radość życia. I chociaż problemów wcale nie ubyło, a strach mniejszym wcale nie chce być, ja nadal idę w stronę słońca. Nie mówię, ze jest dobrze, bo boję się stracić tą wewnętrzną euforię, normalność, moją zwyczajną, nadzwyczajną codzienność. Tfuu, żeby nie zapeszyć

Teraz wszystko jest takie piękne, cudów tysiące! Chcę zatrzymać i skryć ten spokój, by nigdy się nie skończył. Chwilo trwaj i trwaj! Gdy się jest zdrowym wszystko jest takie cudowne. Spacer z psem, przejażdżka na rowerze, kupowanie truskawek i czereśni. Taki piękny ten lipiec… i jakże inny od tego w 2012r, Niech nigdy nie wraca ten strach, ból i łzy! Zycie jest piękne! Chcę utrzymać status quo, chcę być zdrowa, ale to Bóg kieruje moimi krokami. Wszystko przyjmę… Choroba moja ma wiele twarzy i nie wiem co będzie. Cokolwiek się wydarzy… Za tęczowym mostem jest też dobrze!
Żebro jest uszkodzone i niby to uraz mechaniczny (pooperacyjny) ale końcem lipca mam rezonans magnetyczny celowany tylko w to żebro i zobaczymy, co tam „siedzi”. Jeśli czytacie mnie, bo może chodzicie gdzieś po rozgrzanym piasku, moczycie stopy w słonym morzu, a może jesteście w górach i zdobywacie kolejne szczyty, no, jeśli mnie czytacie, to pamiętajcie o Reni, która prosi o wsparcie modlitewne! Dobro powraca! Ja zawsze z Wami, wszędzie! Pamiętajcie, 23 lipca, 13:45 REZONANS! Całuski!
