Cass
O tym Bepanthenie to oczywiście na ranę po cięciu myślałaś?
A jak ona u Ciebie teraz wygląda?
Ja jestem zwolenniczką prostych, sprawdzonych zasad aseptyki.
Od momentu cięcia aż dotąd, póki nie odpadną strupki, rana ma być sucha i czysta. Można brać normalny prysznic, tylko potem dobrze osuszyć cięcie (ja już w drugiej dobie się dowlekłam), nie potrzeba już potem w domu żadnych opatrunków (dostęp powietrza jest zbawienny), tylko początkowo po chałupce chodzimy w czymś luźniutkim, bawełnianym.
Dobrze jest raz na dobę przetrzeć, czy raczej delikatnie zwilżyć ranę spirytusem lub Octeniseptem i……i tyle…
Nie ma potrzeby stosowania żadnej maści, jeżeli wszystko goi się dobrze i nie ma zakażenia rany pooperacyjnej, nic się nie czerwieni, nie nabrzmiewa, nie sączy.
Każda maść, choćby najłagodniejsza, tamuje dostęp powietrza. Jeżeli nie ma takiej potrzeby, to po co?
Co innego, gdy nie wszystko jest idealnie – wtedy przydaje się dodatkowa pomoc z apteki.
No i tak czekamy, aż odpadnie ostatni strupeczek
Zostaje wówczas czerwonawa kreska. I wtedy, gdy już cięcie się zagoi, powoli można wejść ze smarowidłami, aby blizna była mniej widoczna. Jest to już wtedy jedyny cel

Zatem absolutnie nie obowiązkowy
Specyfików jest mnóstwo. Ja stosowałam najpierw Contratubex (cena w miarę przystępna), potem Dermatix (drogie toto jest!!!

). Blizna to wąska, bledsza od reszty ciała kreseczka.
Bephanten mógłby pomóc nieco zmiękczyć bliznę, na pewno złagodziłby ewentualne otarcia, gdyby się pojawiły. Ale jest to fajny, nieszkodliwy, sprawdzony specyfik na różne dolegliwości, nawet te intymne otarcia czy „cóś” ;)
Buźka dla Ciebie
P.S. No i czekamy oczywiście wszystkie na jutro...