Lori, poczytałam Twoje posty i jakże mi one przypomniały moją historię przed operacją. Podobnie jak u Ciebie, krwawiłam niemal "na okrągło". To był koszmar. Podobnie jak Ty obawiałam się operacji, tego co będzie po operacji. W jednej chwili myślałam, że muszę się pozbyć tego problemu i nie roztkliwiać się nad tym...ale za chwilę dopadał mnie lęk, jak myślę teraz "napędzany" także miedzy innymi idiotycznym określeniem - kastracja. Ktoś kto to wymyślił to jakiś czubek... Dziewczyny już Ci pomogły zrozumieć, co oznaczają terminy medyczne, co to takiego jest. Moją uwagę jednak zwróciło Twoje jedno zdanie, przypomniało mi moje rozterki też….
” już się zdążyłam pogodzić z perspektywą nieuniknionego - amputacji macicy. Z każdym razem jednak gdy o tym myślę czuję ,że utracę kawałek siebie bezpowrotnie.”
Ostatnio Olikk mi przypomniała moją rozmowę z przyjaciółką tuż przed operacją... Otóż, opowiadałam przyjaciółce o swoich obawach, o tym ze będę pozbawiana kobiecości (o matko! jaka ja byłam głupiutka).... Przyjaciółka kazała mi wtedy stanąć przed lustrem, kazała mówić co widzę...Cóż, zgodnie z prawdą powiedziałam, że widzę kobietę, po 40.... Przyjaciółka zapytała, czy widzę macicę...No nie widziałam. Przyjaciółka osiągnęła swój cel, ja zrozumiałam co chciała mi pokazać - z macica, czy bez, jesteśmy kobietami, atrakcyjnymi, zadbanymi, KOBIETAMI po prostu.
Minął jakiś czas od operacji... W mojej pracy spotykam się z ludźmi, mamy dużą bazę klientów, petentów, ale jest sporo takich, którzy wracają do naszego biura regularnie. I jest taki Pan Józef, pan starszy ode mnie nieco, koleżanka się zaśmiewa czasem, ze Pan Józef uznaje tylko mnie, bo kiedy ona chce załatwić jego sprawy, on ja ignoruje

No i przyszedł Pan Józef Oczywiście on nie zna mojej historii choroby. Jak zawsze pada pytanie o to co u niego słychać...i tu pada opowieść, że rodzinę jego brata spotkało nieszczęście..pytam jakie...ano bratowa zachorowała na "babskie sprawy" i miała operację....wszystko jej wycięli....biedny brat nie ma już kobiety w domu (!!!!). W tym momencie koleżanka spojrzała na mnie, obawiając się, ze mogę Pana Józefa porządnie objechać... Ale po co? Są ludzie, do których argumenty nie trafiają. Odparłam tylko, ze chyba przesadził...że operacja nie pozbawia kobiecości. Wiesz co usłyszałam? Że kiedy popatrzeć na mnie, to widzi się prawdziwą kobietę, że aż miło jest popatrzeć...a bratowa, co z niej za kobieta bez macicy.... Westchnęłam tylko, bo jak można skomentować takie idiotyczne myślenie.
Lori, po operacji szybko wraca się do formy, fakt jedne z nas szybciej, drugie nieco dłużej wracały do sprawności. Ale każda z nas wróciła do zwykłego życia, do pracy, obowiązków i przyjemności. A kobiecość ma się w głowie, nie w macicy
