Dziewczynki moje kochane przepraszam, że się nie odzywałam ale od wczoraj byłam w takim strachu. Rano zadzwoniłam do szpitala - okazało się, że wyniki już są. Ale nie miał mnie kto zawieźć. Pojechałam dopiero dzisiaj rano, po nieprzespanej z nerwów nocy, z duszą na ramieniu. Odebrałam wyniki - szoking, że pobrali mi do badania aż 34 wycinki.... Nic z tego nie rozumiałam.... Godzinne czekanie pod gabinetem ordynatora, nerwówka, w końcu moja kolej, wchodzę, docent ogarnia wzrokiem wyniki, kiwa głową na "nie" - ja za przeproszeniem cała pofajdana... myślę: "ocho, pewnie coś nie tak", chwila napięcia, w końcu docent się uśmiecha i mówi: WSZYSTKO W PORZĄDKU, WYNIKI OK, WYCIĘLIŚMY CO TRZEBA - RESZTA NARZĄDÓW JEST CZYŚCIUTEŃKA!!! O rany boskie jak ja na niego skoczyłam z tego szczęścia!!!! Dziewczyny ja jestem dzisiaj taka szczęśliwa, że już zapomniałam prawie o tych wszystkich problemach. Co prawda docent jeszcze zalecił, żeby podjechać do Zakładu Radioterapii i skonsultować z lekarzem czy będą potrzebne jakieś naświetlania (na wszelki wypadek, bo on by jednak ponaświetlał), ale generalnie pozostawia decyzję lekarzowi radiologowi.
Dziewczyny cieszyłam się jak wariatka, że wyleciałam z tego gabinetu machając wynikami i zapomniałam popytać o wszystkie najważniejsze rzeczy: współżycie, jak się teraz kontrolować, co dalej, ale to jest taka euforia, że kompletnie o tym zapomniałam. Nawet ordynator się śmiał jak mnie zobaczył w takim stanie
Jutro w związku z tym wybieram się do mojej ginekolog - mam nadzieję, że odpowie mi na wszystkie pytania. Szczególnie te dotyczące współżycia i czy w związku z tym skróceniem pochwy nic mi tam ze środka nie wypadnie, jak będę "to" robić
Wiem, wiem głupiutka jestem
Ale młoda i takie rzeczy jednak są dla mnie ważne
DZIEWCZYNY MOJE KOCHANE - KOCHAM WASSSSSSSSSSSSSSSSSS