img
22
Niezwykłe historie
18–31 marca 2014 nr 5 (201) * kurier galicyjski * www.kuriergalicyjski.com
Morskie opowieści
Trójmasztowym statkiem, należącym do Holenderskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej
„De Vliegende Hollander”, czyli po polsku „Latający Holender” dowodził najbardziej
chyba doświadczony kapitan, stary Bernard Fokke. Tylko kapitan Fokke pokonywał
odległość z Amsterdamu do Batawii w trzy miesiące. Zaczęto podgadywać, że kapita-
nowi Fokke sprzyjają diabli lub wręcz, że kapitan Fokke jest na usługach diabelskich.
Dla marynarza wyjście w piątek w morze nie mieściło się w głowie. To był stary, od-
wieczny marynarski przesąd. Jednak Fokke rozkazał podnosić żagle. I odpłynął… Nie
doszedł do Batawii. Nie pokazał się już w żadnym innym porcie, co nie znaczy, że nie
pokazał się już nigdy. Przeciwnie! Raz po raz jego statek i sam stary kapitan pokazy-
wali się marynarzom na morzu i było to najczęściej podczas sztormu, ciężkiej mgły
i w innych groźnych sytuacjach, zagrażających statkom i ich załogom.
wać, że kapitanowi Fokke sprzyjają
SZYMON KAZIMIERSKI
diabli lub wręcz, że kapitan Fokke
Kiedy rum zaszumi w głowie,
jest na usługach diabelskich. Łatwo
Cały świat nabiera treści,
się w to wierzyło, bo Fokke nie był
Wtedy chętnie słucha człowiek
zbyt miłym człowiekiem. Należał
Morskich opowieści…
raczej do gwałtowników i brutali o
Hej, ha! Kolejkę nalej!
niewyparzonych gębach, których
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
tak zwani normalni ludzie starają się
To zrobi doskonale
raczej unikać. Kompania jednak go
Morskim opowieściom…
trzymała, bo nie było nigdzie kapita-
na lepszego niż Fokke.
Wszyscy patrzący na „Latające-
Chciałoby się napisać, że są to
go Holendra” szykowanego do drogi
słowa starej żeglarskiej szanty od
byli przekonani, że stary Fokke jed-
niepamiętnych czasów śpiewane w
nak zwariował. Dla marynarza, wyj-
portowych spelunkach całego świata,
ście w morze w piątek, nie mieściło
ale tak nie jest. Gdzieś na przełomie
się w głowie. To był stary, odwieczny
lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych
marynarski przesąd. W piątek nie
ubiegłego wieku słowa te napisał
wolno było rozpoczynać podróży!
pan Konrad Łapin, występujący pod
Podróż rozpoczęta w piątek musia-
pseudonimem literackim Jacek Ka-
ła skończyć się fatalnie! A tu, stary
sprowy, pisarz i poeta z Trójmiasta.
idiota Fokke chce rozpocząć podróż
Pan Łapin prawdopodobnie chciał
w Wielki Piątek.
rozpowszechnić wśród Polaków me-
Kapitan Fokke nie zwariował. Po
lodię naprawdę starej, bo pochodzą-
prostu szykował się do pobicia swo-
cej jeszcze z XVIII wieku żeglarskiej
ich konkurentów. Wiadomo było, że
szanty, którą śpiewała po całym
jeśli ktoś przybędzie do Batawii jako
świecie brytyjska marynarka wojen-
Tak wyglądały wszystkie holenderskie galeony Kompanii Wschodnioindyjskiej. Tak też
pierwszy i na razie jedyny kupują-
na, słynna Royal Navy. Melodia jest
musiał wyglądać „Latający Holender”. Przed Państwem pieczołowicie wykonana replika
cy – za pobrany towar zapłaci cenę
miła, skoczna, wpadająca w ucho
galeonu „Batavia”. W jej rekonstrukcji użyto starych, autentycznych planów, materia-
minimalną. Potem, kiedy do Batawii
i bardzo pomocna przy wspólnym
łów, a nawet narzędzi używanych w XVII wieku
dotrą inne statki, nie będzie już tak
wykonywaniu ciężkiej roboty, jakiej
słodko. W drodze powrotnej, ten któ-
twórczości, często po prostu wul-
było wciąż pełno na wielkich brytyj-
tru i morskich prądów. Kompania
Doskonały marynarz –
ry pierwszy zawinie do Amsterdamu
garnej i plugawej, mającej przed-
skich żaglowcach. Od razu trzeba
Wschodnioindyjska, powołana do
kapitan Fokke
sprzeda swój ładunek po najwyższej
stawiać jakoby twardy charakter
Wczesnym
przedpołudniem,
powiedzieć, że utwór pana Łapina
handlu z południową Azją, musiała
cenie, bo dla tłumu kupujących bę-
polskiego żeglarza, a świadczącej
w Wielki Piątek 1650 roku, na por-
nie jest tłumaczeniem i z orygi-
się liczyć z ogromnym dystansem,
dzie jedynym sprzedającym. Wia-
jedynie o seksualnych obsesjach
towym nabrzeżu w Amsterdamie
nalnym tekstem nic go nie łączy.
jaki oddzielał Amsterdam od ówcze-
domo, że kapitanowie będą czekali
autorów tego „dzieła”.
zebrał się spory tłum. Ludzie z nie-
Słowa oryginalne – to opowieść o
snej Batawii, czyli obecnej Dżakarty
aż do końca świąt, bo nikt z nich nie
Myli się ktoś, kto uważa, że
chęcią przyglądali się jak wielki,
marynarzu-pijaku, który chlał przez
położonej na wyspie Jawa w Indo-
odważy się na podróż przed ich za-
morskie opowieści starych żeglarzy
trójmasztowy galeon należący do
całą noc i teraz, rano leży jak trup,
nezji. Tutaj statki Kompanii zaopa-
kończeniem. Wychodząc w morze
są głupie i zmyślone, że powsta-
Holenderskiej Kompanii Wschod-
podczas gdy koledzy muszą wyko-
trywały się w cenne towary, by przy-
w Wielki Piątek, Fokke miał w ten
wały w atmosferze alkoholowego
nywać pracę nie tylko swoją, ale i
Kapitan Fokke – doskonały marynarz, który
sposób nad nimi przewagę nie tylko
smrodu i tytoniowego dymu. Wcale
pracę za tego pijaka. „Co robić z tym
jak nikt inny znał i wyczuwał morze. Dosko-
dlatego, że potrafił pływać szybciej.
tak nie było. Żeglarze relacjonowali
pijanym marynarzem o tak wcze-
nale radził sobie z nawigacją. Precyzyjnie
Zarabiał kilka dodatkowych dni, na
po prostu jakieś wydarzenia, które
snym poranku” – zastanawia się
szybszym wyjściu z portu. No więc
miały miejsce na morzu, wydarze-
cała załoga. Pan Łapin napisał coś
wykorzystywał siłę wiatru i morskich prą-
tłumek stał, patrzył się i urągał sta-
nia które były dziwne, bulwersują-
innego. Żartobliwa fabuła przekonu-
dów. Zaczęto podgadywać, że kapitanowi
remu, ale nikt nie odważył się go
ce, których przyczyny marynarze
je, że tak zwane morskie opowieści
Fokke sprzyjają diabli lub wręcz, że kapi-
zatrzymać. Kiedy statek już odbijał
często nie potrafili dociec. Nie
są gadkami celowo zmyślonymi, po-
od nabrzeża, jakiś świętobliwy pa-
zmyślali. Zmyślaniem, dodawaniem
wstałymi przy kielichu, jak gdyby na
tan Fokke jest na usługach diabelskich.
stor zawołał: „Bernardzie Fokke, pa-
swojego, zajmowali się słuchacze
zamówienie spragnionych sensacji
wieść je z powrotem do Amsterda-
miętaj! W Wielki Piątek wychodzisz
marynarskich opowieści. Czyli, jak
nioindyjskiej, szykował się do drogi.
gości portowych knajp. Z brytyjskiej
mu. Nie istniał wtedy Kanał Sueski
w morze? Zbluźniłeś i ściągasz na
to się kiedyś w Ameryce mówiło –
Statek nazywał się „De Vliegende
szanty pozostała więc przy tekście
i droga do Batawii prowadziła wokół
siebie gniew niebios!”.
nie byli winni Indianie, ale bawiący
Hollander”, czyli po polsku „Latający
Łapina już tylko melodia. Tak prze-
ogromnego kontynentu Afryki, a ów-
się w Indian. Schemat działania
Holender” i dowodził nim najbardziej
robiona szanta o pijanym marynarzu
czesne statki nie były zbyt szybkie.
pozostawał zawsze ten sam. Na
chyba doświadczony kapitan Kom-
zyskała w Polsce ogromną popular-
Statek odpłynął
Podróż była więc strasznie długa i
lądzie, marynarską opowieść albo
panii, stary Bernard Fokke. Kapitan
ność i tytuł „Morskie opowieści”. Jak
i już nie wrócił
tylko kapitan Fokke pokonywał od-
Fokke odwrócił się do wołające-
się przerabiało po swojemu, albo
Fokke był człowiekiem, jak to byśmy
na skinienie czarodziejskiej różdżki
ległość z Amsterdamu do Batawii w
go, zaśmiał się szyderczo, splunął
wyśmiewało jako głupie gadanie
teraz określili, mocno kontrower-
namnożyło się nowych „autorów”,
trzy miesiące! Nikt inny nie potrafił
w wodę i rozkazał podnosić żagle.
pijanych  prostaków.  Proponuję
syjnym. Doskonały marynarz, który
wzbogacających tekst pana Łapina
dokonać podobnego wyczynu. Jak
I odpłynął… I nie doszedł do Bata-
opowieść najbardziej znaną, opo-
jak nikt inny znał i wyczuwał morze.
swoimi dodatkami. Ilość tych dodat-
to więc bywa wśród ludzi zazdro-
wii. Nie pokazał się już w żadnym
wieść chyba prawdziwą, bo mocno
Doskonale radził sobie z nawigacją.
ków dawno już przekroczyła 500
snych o sukcesy, zaczęto podgady-
innym porcie, co nie znaczy, że nie
trzymającą się faktów…
Precyzyjnie wykorzystywał siłę wia-
zwrotek! Nie mówmy o poziomie tej