„Dla Hucuła nie ma życia jak na Połoninie...”

Marek Tomalik

„Tygodnik Podhalański”

Galeria zdjęć

Czy jakikolwiek region w Europie można porównać z Podhalem? Tak, w zasadzie tylko jeden – pod względem krajobrazowym, turystycznym i etnograficznym będzie nim Huculszczyzna

 

Huculi, nazywani często najciekawszym zabytkiem etnograficznym Europy, to górale z rejonu Karpat Wschodnich, w Dolinie Białego i Czarnego Czeremoszu, między Bukowiną i Zakarpaciem, na terytorium dzisiejszej Ukrainy. Architektura Hucułów intryguje finezyjnym i bogatym zdobnictwem o tajemniczych motywach i znakach. Słynne stały się ich obrzędy – dziwne praktyki na styku magii i religii. Prawdopodobnie wywodzą się od średniowiecznych Połowców. Ich kulturę w znacznej części kształtowały wpływy rumuńskie – od strojów, po muzykę i język. Duże piętno odcisnęła polska szlachta, która zasiedlała te ziemie przez stulecia. Pomimo tych wpływów, a także następnych – rusińskich, tatarskich, niemieckich – Huculi zachowali swoją odrębność i swoiste poczucie dumy. Od lat opisywano ich jako ludzi pięknych, wolnych, niezależnych, silnych, twórczych i szczęśliwych. I ze zdumieniem przecierałem oczy, jak w tej odrębności są podobni do górali tatrzańskich.

Pojechaliśmy tam w dwa samochody i tak naprawdę pełni obaw. Bo to Ukraina, i to ta mniej teraz znana, gdzieś za siódmą górą i siódmą rzeką. Kolejny raz przekonałem się, że stereotypy są znacznie silniejsze niż zdrowy rozsądek. Po pierwsze – to mity, że wszędzie czyhają patrole policji skore wystawić mandat za urojone wykroczenia. Po drugie – stan jakości dróg nie odbiega drastycznie od naszych, szczególnie na Podhalu. Tu dziury i tam dziury. Po trzecie – nie ma strachu przed rozbojami, a miejscowi ludzie są do nas bardzo przyjaźnie nastawieni. I to niekoniecznie przez pryzmat lepszych pieniędzy.

Jest to dobra baza wypadowa na Howerlę

Na bazę wypadową wybraliśmy Wierchowinę, do 1962 roku znaną jako Żabie. Leży w bajkowej dolinie Czarnego Czeremoszu, u podnóża pasma Czarnohory, w obwodzie iwanofrankowskim. W okresie międzywojennym była to znana miejscowość letniskowa, największa gmina II Rzeczpospolitej. Miedzy innymi z Małopolski jeździło się na Huculszczyznę do wód ze źródeł mineralnych. Ale nie tylko. Już w tamtych czasach był to znany ośrodek huculskiego rzemiosła artystycznego i hodowli koni. Jest to też dobra baza wypadowa na Howerlę (2061 m n.p.m.) – najwyższy szczyt Beskidów i zarazem najwyższy szczyt Ukrainy. W kwietniu jest tam jeszcze sporo śniegu, wychodzi się spod schroniska w Zroślaku i warto zabrać ze sobą reklamówkę lub plastikowe jabłuszko do „dupozjazdów” w drodze powrotnej ze szczytu. Prędkości, jakich się tam nabiera, są imponujące, to spory strzał adrenaliny.

Anna mieszka w Wierchowinie od urodzenia. Jest dyrektorem Rejonowego Domu Kultury i sprawuje pieczę nad innymi placówkami kulturalnymi w regionie, prowadzi także pensjonat. Nauczyła się mówić po polsku jak jej mąż – akordeonista w słynnym zespole „Czeremosz” Romana Kumłyka – zaczął jeździć do Polski. Anna jest naszym przewodnikiem po miejscach i meandrach huculskiej kultury. A przybywamy tu dokładnie w Wielkanoc. Pierwsze kroki kierujemy na niepozorny cmentarz wiejski. Groby nie tak bogate, nie tak zadbane jak u nas, ale bezwzględnie wygrywają z polskimi kolorystyką. Dominuje pogodny niebieski i bardziej jaskrawe ozdoby kwiatowe z plastiku. Wśród nich także polskie nazwiska, z datami śmierci po większej części z okresu międzywojennego. Są okazalsze, niż huculskie. Na wielu grobach pozostawione są ręcznie malowane pisanki. Wzornictwo, dbałość o detale jest najwyższej próby. Jedna pisanka, to kilka godzin pracy bardzo wprawnej ręki. Anna twierdzi, że te pisanki można zabrać sobie z grobu, że to na szczęście. Budzi to spore wątpliwości, ale dajemy się skusić. Poza obiecanym szczęściem są to małe dzieła sztuki.

Nakryte obrusami grobowce stają się suto zastawionymi stołami

Karolina Kwiecień, doktorantka religioznawstwa UJ, przyjeżdża w okolice Wierchowiny od lat. Ma tu nawet swoją chatę na huculskiej połoninie. Karolina zgłębia tutejsze zwyczaje, zabobony, pieśni i obrzędy, z największym upodobaniem te najbardziej magiczne. To dzięki niej trafiam na kolejny cmentarz, w małym przysiółku Wierchowiny. Obok drewnianej cerkwi jest niewielki cmentarz, wypełniony po nabożeństwie wiernymi. Wielkanocny zwyczaj każe gromadzić się wokół grobów najbliższych – modlić się i biesiadować. Nakryte obrusami grobowce staja się suto zastawionymi świątecznymi stołami – domowe wypieki, pieczone mięsa, chleb i swojskie wędliny. Jest też piwo, wino i samogon. I nikt się z tym nie kryje. Czas wypełniają wspomnienia zmarłego, rozmowy na bardziej luźne tematy, przeplatane modlitwami i zakąskami. Oczywiście, nie ma nic w tym z profanum – taki zwyczaj ma tu setki lat. Ludzie są pogodnie usposobieni, także do przybyszy z daleka.

Tutejsze zbocza Beskidów są bardzo strome, podejścia wyjątkowo forsowne. Jedno z dzieci towarzyszących naszym wędrówkom nieszczęśliwie upada i rozbija głowę. Wygląda groźnie, ale krótka wizyta w drewnianym szpitalu w Wierchowinie daje nadzieję, że do wesela się zagoi. Tutejsi lekarze wyglądają groźnie, jakby żywcem wyjęci z filmu o latach międzywojennych. Mają duże, cylindryczne białe czapki i do czoła przytwierdzone lusterko. Są jednak profesjonalni, wiec to nie jest kabaret.

Renesans mody na Huculszyczynę trwa od kilku lat

Po powrocie do domu, Anna daje nam kolejny pokaz ciągle żywej tradycji religijnej. Prosi rodziców dziecka – przy asyście kilku innych świadków – o zgodę na zakup chłopca. Cena to symboliczne 20 hrywien i obrazek z wizerunkiem Matki Boskiej. Wykupienie ma charakter symboliczny, choć Anna wypowiada całą kwestię bardzo poważnie i widać, że jest przejęta powodzeniem misji. Obwołuje się matką opiekuńczą chłopca i jednocześnie poleca go w opiece Matce Boskiej. Rodzice są lekko zaniepokojeni, ale wyczuwają w tym obrzędzie wyłącznie pozytywne energie. Chłopiec szybko wraca do sił, a do Anny nie mówi – Mamo.

Kilkanaście domów dalej mieszka słynny muzyk Roman Kumłyk. Płynnie mówi po polsku i w Polsce jest chyba jeszcze bardziej znany, niż na Ukrainie. Stworzony przez niego zespół „Czeremosz” wielokrotnie koncertował nad Wisłą, m.in. z Filharmonią Warszawską, a także teatrami – Węgajty i Gardzienice. W swoim repertuarze ma mistyczne pieśni obrzędowe, hucułki, a nawet huculskiego zbójnickiego. Grywa także – już w innej kapeli – jako muzyk weselny.

Kumyk na piętrze swojego domu ma prywatne muzeum regionalne. Zgromadził tu eksponaty ludowej sztuki huculskiej. Jest niezrównanym gawędziarzem i z pasją opowiada o zebranych tu instrumentach skrzypcach, cymbałach, instrumentach dętych (dwojnicy, sopiłce, telence i dudach) i innych. Na wszystkich potrafi grać i robi to wirtuozersko.

Moda na Huculszczyznę, a w zasadzie jej renesans, trwa od kilku lat. Kilka dni temu, w weekend przedświąteczny, odbywał się w Krakowie kolejny Festiwal Huculski im. Stanisława Vincenza. Nie zabrakło „Czeremoszu” Romana Kumyka i muzyki …Jana Karpiela –Bułecki, a w panelu dyskusyjnym zagościł temat: Huculszczyzna i Podhale jako źródła myśli filozoficznej Stanisława Vincenza i ks. Józefa Tischnera. Czas pomyśleć o Festiwalu Huculskim na Podhalu,. Tej wiosny sprawy do tego dojrzały.

Marek Tomalik

Podróżnik, dziennikarz i fotograf National Geographic Polska, autor setek publikacji o tematyce podróżniczej i kilku wystaw fotograficznych, manager zespołów rockowych Ankh i KusiCiele, a z wykształcenia - geolog. Przez 15 lat prowadził program "Globtroter" w Radiu Kraków. Miłośnik i znawca Australii. Organizator wypraw w australijski outback - m.in. Australia Zachodnia 2002, Śladami Strzeleckiego 2004. Dwukrotny laureat Kolosow, najbardziej prestizowej nagrody w temacie odkryć i podróży. W Zakopanem w Teatrze Witkacego prowadzi Klub Podróżnika - Shackleton. Członek Kapituły Travelerów - nagrody przyznawanej co roku przez National Geographic. Dyrektor Festiwalu Podróżników 3 Żywioły (www.3zywioły.onet.pl). Więcej: http://www.australia-przygoda.com

Jego prace fotograficzne prezentowane byly: NCK w Krakowie (2002, 2004, 2005), Galeria Płocka (2003), Galeria Ermitaż w Łazienkach Królewskich w Warszawie (2003), Radio Kraków (2002), Książnica Beskidzka w Bielsku-Białej (2003), Klub Bushido w Rybniku (2003), Muzeum Etnograficzne w Warszawie (2007), Port Lotniczy Chopina w Warszawie i Wałęsy w Gdańsku (2005).




Wróć do strony głównej